czwartek, 26 września 2013

"Błękitny Zamek" Lucy Maud Montgomery

Dziękuję!


Kiedy zobaczyłam okładkę i przeczytałam opis stwierdziłam, że "Błękitny Zamek" to książka, która powinna mi się spodobać. Mając ją już na swojej półce, sięgnęłam po nią w pierwszej kolejności. Niby niepozorna okładka, początek trochę nużący, akcja jednak przewidywalna, ale urok książka ma niesamowity. Nie przeszkadzała mi ta przewidywalność, i ten początek, który - szczerze powiedziawszy - nie za bardzo do mnie przemówił, gdyż książkę pochłonęłam w jeden wieczór. Czy mi się spodobała? Kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie. Tak, spodobała mi się i miło spędziłam z nią czas.

Zacznijmy jednak od fabuły. Na początku poznajemy pewną nieurodziwą, zalęknioną, słabowitą i dwudziestodziewięcioletnią dziewoję, której na imię Valancy Striling. Jej rodzina jest dosyć specyficzna, powiedziałabym nawet, że strasznie uprzedzona i nieco zacofana. Niemniej jednak, specyficzność tej rodziny śmieszyła mnie strasznie - uśmiałam się czytając ich myśli i wypowiedzi, które jasno dawały do zrozumienia, że ci ludzie cenią tylko i wyłącznie piękno i pozycję/władzę.

Co jest najlepsze w tej książce? Niewątpliwie ogromna metamorfoza głównej bohaterki. O tak! Ze spokojnej i szarej myszki, która nigdy w życiu nie miała własnego zdania - albo miała je, ale nie wyszła z nim nigdy przed szereg - nasza Valancy zmienia się niesamowicie. Odkąd dowiedziała się, że zostanie jej rok życia, nie ma zamiaru marnować go na uprzejmości. Teraz czuje, że żyje i mówi głośno to, co czuje i, to co myśli. Niechże wszystkim kopary opadną, niech zdumienie odbiera im mowę - o taki efekt, naszej bohaterce właśnie chodzi! Przyznać jednak muszę, że pierwsza wizja Valancy - bezczynna i bezsilna kobieta, która zachowuje się jak małe dziecko - była strasznie irytująca. Niemniej jednak, kiedy nasza Val pokazała pazurki, zyskała w moich oczach.

Co rzuca się w oczy? Na pewno nieprzeciętny język, oraz ciekawy styl autorki. To, jak potrafi ubarwić szarość za oknem - swoim dziełem, a już na pewno to, jak swoimi opisami potrafi pobudzić wyobraźnię czytelnika. Mnie jednak nie przekonały emocje, jakie wzbudza książka, co prawda zakończenie wzbudziło we mnie, szczere i silne uczucie (nie zdradzę jakie, ale pozytywne), to jednak przez fabułę przebrnęłam nie odczuwając jakichś niesamowitych uniesień emocjonalnych. Fakt, faktem - książka ma silny przekaz krzyczący: weź swoje życie, we własne ręce i zrób coś z nim! Nie bądź człowiekiem bezsilnym i nie poddawaj się strachowi, bo kiedy ten odbierze ci kontrolę - będziesz słabym człowiekiem.

Reasumując, mimo kilku wad, książka jest warta uwagi. Ja lubię książki, które zmuszają do refleksji, a "Błękitny Zamek" właśnie do takich książek należy. Wyżej tego nie zrobiłam, ale teraz wspomnę, że również wątek miłosny wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Relacja pomiędzy zainteresowanymi stronami była realistycznie przedstawiona, dzięki czemu wątek ten, czytało się naprawdę przyjemnie. Ja osobiście polecam zarówno nastolatkom, jak i kobietom. Panowie? Hmm... jeśli panowie lubują się w takich powieściach, to czemu nie?

15 komentarzy:

  1. Jedna z moich ulubionych z dzieciństwa. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam, właściwie tej autorki znam tylko Anię, czytałam ją w podstawówce jako lekturę i bardzo mi się podobała. Twoja recenzja zdecydowanie zachęciła mnie to sięgnięcia po książkę, czasem dobrze jest przeczytać coś w takim klimacie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chętnie przeczytam tę książkę :) Okładka jest prześliczna, dobrze, że środek nie zawodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na tą książkę, ale jeszcze do mnie nie dotarła...ach zawsze dostaje w końcowych przesyłkach :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się ta powieść podobała. Przewidywalna ? Może pod względem rozwiązania tajemnicy ulubionego pisarza - można się było domyśleć kim on jest ? Ale przyjazd ojca i wyjawienie tamtej tajemnicy ? SPOILER! (iż to ten od sławnych specyfików - to już trudno było odgadnąć).

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj kusisz..., poza tym i taka autorka skradła moje serce Anią

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej nie mój gust, ale tyle o niej pozytywnych recenzji, no i "Ania..." < 3, więc chyba się skuszę c;

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm autorka dobrze znana :) Ale "Błękitnego zamku" nigdy nie czytałam. W sumie... może za jakis czas :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam tej autorki niestety. "Błękitny zamek" wydaje się być z Twojego opisu taką lekką, przyjazną książką, właśnie na jeden wieczór. Takie książki też są potrzebne od czasu do czasu :) Ja lubię książki o sile kobiet, pewnie Valency można by pod taką podpiąć.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. mi się książkę bardzo dobrze czytało, ale faktem jest, że autorka trochę przesadziła ze zbiegiem wątków: mąż, książka, lekarz. mimo to Lucy darzę wielką sympatią.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam w planach ją przeczytać w ten weekend, jestem ciekawa jak ją odbiorę.

    OdpowiedzUsuń
  12. "Błękitny zamek" czytałam kilka dobrych lat temu i wiele rzeczy w pamięci mi się już zatarło. Na półce mam to stare wydanie, którego okładkę pokazałaś obok tej najnowszej, więc pewnego dnia na pewno do tej książki wrócę. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajna, pozytywna książka :) faktycznie jest przewidywalna, ale jakże urocza :)

    OdpowiedzUsuń