piątek, 5 września 2014

"Wichrowe wzgórza" Emily Jane Brontë

Dziękuję!


Po klasykę nie sięgałam często, żeby nie powiedzieć, że wcale. Jednak sądzę, że do czytania takich książek trzeba dojrzeć. Ciągle nie jestem przekonana do niektórych klasycznych powieści, ale „Wichrowe wzgórza” kusiły mnie już od jakiegoś czasu. Czas ten w końcu nadszedł i oto „Wichrowe wzgórza” już za mną! Jak wrażenia z lektury? Czy sławny Heathcliff rzeczywiście złapie mnie za serce? Czy też może pochwalne pieśni na jego cześć mijają się z prawdą? O tym nieco niżej. Najpierw wspomnę krótko o fabule, która – co niektórych może to zaskoczyć, ale porwała mnie od pierwszej strony. Prawdę powiedziawszy sama nie spodziewałam się, że aż tak książka mnie wciągnie i zaskoczy.

Całą historię poznajemy dzięki panu Lockwoodowi, który wynajmuje Drozdowe Gniazdo od Heathcliffa. Po wizycie w Wichrowych Wzgórzach i pierwszym, nad wyraz ciekawym i nieco dziwnym spotkaniu z tajemniczymi mieszkańcami posiadłości przybywa on do Drozdowego Gniazda, gdzie na skutek choroby zmuszony jest do długotrwałego wypoczynku. Powrót do zdrowia umilają mu opowieści gospodyni, Ellen Dean, która opowiada mu prawdziwą historię Earnshawów, Lintonów i tajemniczego Heathcliffa…

Brontë świetnie wykreowała swoje postaci, które są konkretne, charyzmatyczne i na swój sposób niepowtarzalne. Każda z nich jest wyrazista i każda wywoływała we mnie sprzeczne uczucia. Heathcliffa bardzo lubiłam gdy był małym i zawziętym chłopcem. Nawet mu współczułam tego, jak potraktował go los i jak traktowali go opiekunowie. Jednak gdy był dorosły wzbudzał we mnie jedynie negatywne uczucia. Współczucie przeniosłam najpierw na Izabellę, a następnie na córkę Katarzyny, oraz syna wcześniej wspomnianego H. Zemsta naprawdę pomieszała mu w głowie. Dążenie do celu zniszczenia swojego wroga, zrujnowały tak naprawdę jego samego. Co do rozkapryszonej, nieznośnej i rozchwianej emocjonalnie Katarzyny… Nie mam o niej dobrego słowa. Jedynie ratuje ją to, że kiedy byli z Heatchlifem dziećmi, darzyła go opieką i chroniła jak mogła od zła. Jednak kiedy dorosła, jej zachowanie działało mi tylko i wyłącznie na nerwy. Cieszyłam się, kiedy dokończyła swój żywot, bo szczerze powiedziawszy jej wątek mnie męczył. Bardzo polubiłam Ellen – opiekunkę i gospodynię, która jest naszymi oczami i uszami przeszłości. To właśnie ona, jako jedyna wzbudziła we mnie pozytywne uczucia. Brontë świetnie ukazała podział na klasy społeczne.

Wbrew pozorom „Wichrowe wzgórza” są napisane prostym i przystępnym językiem. Jedyne ciężkie do przeczytania fragmenty, to te, w których są dialogi i opowieści w gwarze, które serwował nam Hareton bądź Joseph. Reszta była pięknie i emocjonalnie opisana. Czasami łapałam się na tym, że wracałam oczami wyobraźni do ekranizacji tejże pozycji i twierdziłam, że opisy miejsc w wersji papierowej są o niebo lepsze. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale książka ta doczekała się kilku adaptacji filmowych, z których najsłynniejsza jest wersja z 1992 roku z Juliette Binoche jako Katarzyna i Ralphem Fiennesem jako Heathcliffem.

Zatem pytanie końcowe brzmi, czy i komu polecam niniejszą pozycję… Otóż sądzę, że każda szanująca się dama powinna zapoznać się z „Wichrowymi wzgórzami”. Jednym się spodoba, zaskoczy ich, inni zaś może stwierdzą, że taka lektura nie jest dla nich. Sama też kiedyś tak twierdziłam, a teraz cieszę się, że zapoznałam się z tym tytułem. Wybór należy do Was.

Tekst znajdziecie również na portalu literatura.juventum.pl

23 komentarze:

  1. Uwielbiam tą powieść za fabułę, niebanalnych bohaterów i cały tragizm :3 Osobiście uwielbiam Heatcliffa i rozumiem dlaczego Catherine stała się taką zołzą. Ogólnie bohaterowie nie mieli prostego życia i to podziałało na ich charaktery, dlatego bohaterka jest przez większość czytelników tak negatywnie odbierana ;) Bronte jak najbardziej trafiła w moje gusta, a historia nieszczęśliwej miłości wzruszyła do cna :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właściwie nie rozumiem dlaczego Kaśka stała się zołzą... Wróć. Ona była od małego zołzowata, rozpieszczona i nie do wytrzymania...

      Usuń
    2. No widzisz! To przez to że została tak wychowana! :D

      Usuń
  2. kiedy przeczytałam tę książkę rok temu, to niezbyt mi się spodobała. ale minęło parę miesięcy, wciąż o niej myślałam, i w którym momencie nagle stwierdziłam, że ona była jednak niesamowita i genialna! i teraz mogę się zgodzić z twoją recenzją. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam daaawno temu pierwsze spotkanie z tą książką i jakoś niespecjalnie się ono udało. Drugie (jak widać) było lepsze ;)

      Usuń
  3. Ja znam się tylko z filmem. Po książkę sięgam już ło ho ho i jeszcze trochę. Może w końcu nadrobię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film też mam za sobą, ale książka o niebo lepsza ;)

      Usuń
  4. Jeszcze nie czytałam ,,Wichrowych wzgórz" ,ale intensywnie to planuję. Zobaczę, ile we mnie szanującej się damy :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam :) Chyba najlepsza z książek sióstr, oczywiście tych, które dotychczas przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Wichrowe wzgórza" to jedna z moich ulubionych książek. Tak jak Ty, nie polubiłam Catherine, ale skradł mi serce Hareton. I Heathcliff. Wiem, że nie jest on miły i w ogóle, ale urzekł mnie swoim tragizmem, tym, że tak bardzo kochał Cate. Poza tym książka jest niesamowita pod tym względem, że w czasie jej czytania zalewa czytelnika fala emocji, a po jej zakończeniu nie wie, co o niej myśleć. Tak w każdym razie było ze mną. Dopiero, gdy ochłonęłam stwierdziłam, że powieść o tej nieszczęśliwej miłości jest świetna ("Romeo i Julia" niech chowają się w kąt!).
    Polecam inne książki sióstr Brontë (np. "Dziwne losy Jane Eyre").
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie! Hareton był ujmujący. Polubiłam go bardzo ;) Fala emocji... O tak! Ej, ja lubię Romea i Julię :D Jedna z moich ulubionych lektur szkolnych, czytałam ją chyba ze 3 razy :) Dziękuję, na pewno skorzystam z propozycji :)

      Usuń
  7. Niedawno dane było mi odświeżyć sobie lekturę tej książki, również w tymże wydaniu, bowiem po raz pierwszy czytałam ją dość dawno i pamiętałam tylko tyle, że byłam nią zachwycona. No i po ponownym przeczytaniu, nadal ją uwielbiam! :) Niesamowita książka, zresztą kocham klasykę, w której ostatnio zaczytuję się coraz częściej. Zabieram się także ze pozostałe pozycje sióstr Brontë, których do tej pory nie miałam okazji przeczytać i mam nadzieję, że również przypadną mi one do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie zaznajamiam się z klasyką i - jak widać - dobrze rokuje :)

      Usuń
  8. Kocham tę książkę. Wylałam przy niej sporo łez. Heatcliffa uwielbiam, dorosłego chyba nawet bardziej. Caty była może i zołzą, ale mnie nie irytowała. Bohaterowie Wzgórz są.. Prawdziwi. To chyba najlepsze słowo. Mieli dobre i złe strony, mnie podobały się wszystkie. Miłość, pasja, zemsta... Caty i Heatcliff dzielili toksyczną miłość, ale ostatecznie to ta miłość była w nich najsilniejsza. Ach, powzdycham sobie. Cudowna książka.
    A co do ekranizacji polecam wersję włoską, chyba z 2004 roku. Cudna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Bohaterowie są prawdziwi i właśnie za to wielki plus. Nie ma tutaj ideałów, co to to nie. Włoskiej nie widziałam, ale jak polecasz, to muszę obejrzeć! :)

      Usuń
  9. ja również nie często sięgam po klasykę, jednak od jakiegoś czasu takie powieści strasznie mnie ciągną ku sobie :) Być może wstąpiłam w ten wiek, kiedy to damie w moim wieku po prostu nie przystoi nie znać pewnych tytułów? :) w każdym razie "Wichrowe wzgórza" nadal przede mną, ale mam zamiar sięgnąć po nie w najbliższej przyszłosci :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tę książkę kocham i nic tego nie zmieni! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem szanującą się damą, więc powinnam sięgnąć po tę książkę. I pewnie to zrobię, ale nie w najbliższym czasie. Masz rację, że do czytanie niektórych książek trzeba dojrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie czuję, że do klasyki już dojrzałam :) Niektóre książki już nie są dla mnie, takie infantylne i o niczym. Eh, starzeję się :D

      Usuń
  12. W naszych czasach określenie "dama" jest stereotypizowane i od razu każdy ma przed oczami kobietę poważną, z tą długą suknią i malutką parasoleczką, może jeszcze w kapeluszu. Ja uważam, że damą jest każda z nas. A co do książki, kiedyś na pewno przeczytam, bo klasyka to coś, co znać wypada!

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie o takie stereotypowe określenie mi chodziło ;) A czy damą jest każda kobieta... Z tym się niestety nie zgodzę ;) Przeczytaj, bo naprawdę warto!

      Usuń
  13. Miałam jedne potknięcie z wichrowymi wzgórzami, zaczęłam, lecz nie potrafiłam jej przetrawić, lecz spróbuję raz jeszcze bo wiem, że warto, może po prostu to nie był mój dzień na tą pozycję, mam nadzieję, że uda mi się ją tym razem połknąć ze smakiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też za pierwszym razem się nie polubiłam z tą pozycją, ale za drugim razem zaiskrzyło ;)

      Usuń