czwartek, 20 lipca 2017

"Armagedon dzień po dniu" J.L. Bourne



Dziękuję!
Najlepsza książka o zombie, jaką czytałem.
Brad Thor, autor bestsellerów

„Apokalipsa zombie“, kiedyś będąca na marginesie horroru, stała się ostatnio jednym z najmodniejszych gatunków w popkulturze. Armagedon dzień po dniu J.L. Bourne’a to błyskotliwy i wciągający thriller, który z zapartym tchem przeczytają zarówno nowi, jak i zagorzali miłośnicy żywych trupów. Armagedon dzień po dniu uznawany jest za najlepszy horror o zombie obok The Walking Dead.

Urywkowe doniesienia medialne wskazują na chaos i przemoc, które rozprzestrzeniają się w amerykańskich miastach. Planetę ogarnia zło nieznanego pochodzenia. Umarli powstają, by objąć Ziemię we władanie jako nowy dominujący gatunek w łańcuchu pokarmowym.

Oto pisany odręcznie dziennik ukazujący walkę o przetrwanie jednego człowieka. Schwytany w sidła globalnej katastrofy, musi podejmować decyzje – wybory, które zaowocują albo życiem, albo wieczną klątwą przemierzania świata jako jeden z trupów.

Wkrocz, jeśli masz odwagę, do tego świata. Świata nieumarłych. 


Już dawno nie czytałam książki o zombie. Ostatnią taką książką była seria Przegląd końca świata autorstwa Miry Grant, którą bardzo sobie chwalę. Kiedy usłyszałam, że Papierowy Księżyc wydaje coś w tych klimatach, stwierdzając, że nie zawiódł mnie jeszcze swoimi książkami, wiedziałam, że muszę się zapoznać z tą książką. A już objęcie jej patronatem medialnym to było COŚ. Tym bardziej pragnę Wam polecić lekturę Armagedon dzień po dniu, bo jeśli lubujecie się w takich klimatach, to musi Wam się ona spodobać, nie ma bata!

Jednego żałuję... Mianowicie żałuję tego, że książka jest taka cieniutka, bo zawiera jedynie 309 stron. Bardzo mało, zwłaszcza, że treść cholernie wciąga! Ale jest jedno usprawiedliwienie, jest to pierwszy tom. Książka jest jakby dziennikiem napisanym przez głównego bohatera - więc wybaczam i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, bo zakończenie pozostawiło mnie skonfundowaną. Nie wiem co mam myśleć. 

Jak już wspomniałam, książka jest w formie dziennika, a prowadzi ją naoczny świadek tego wszystkiego, co ma miejsce w książce. A jest to coś okropnego i ciągle zastanawiałam się, kiedy u nas coś takiego pierdyknie i trzeba będzie sobie w łeb strzelić, żeby nie odwalić zombiaka (coś na wzór "odwalić kitę"). Czytając tę książkę często miałam ciary, a napięcie wręcz mnie rozsadzało. Bohater uciekający przed zombiakami, już prawie go mają, a ja "cholera, cholera! Uciekaj, szybciej! No nie, dopadną go!". Taki lament podczas czytania? Zazwyczaj oglądając filmy czy seriale mam takie emocjonujące akcje, ale podczas czytania bardzo, ale to bardzo rzadko. Śmiało mogę więc stwierdzić, że napięcie, emocje i wszelkiego rodzaju zaskoczenia - obecne. 

Teraz zastanawiam się, czy jest to najlepsza książka o zombie jaką czytałam. Nie mogę jeszcze tego powiedzieć z czystym sumieniem. Poczekam na tom drugi, żeby mieć pewność.  Mam nadzieję, że na kontynuację nie przyjdzie mi długo czekać, bo serio... Jestem jej tak ciekawa, że chciałabym ją najlepiej już. Teraz. 

Klimat? Cholernie dobry.
Zombie? Obecne w zastraszającej ilości i nieprzerysowane.
Bohaterowie? Nieliczni, ale żywi i myślący, a przede wszystkim, nie rozkładający się.
Język? Bardzo fajny, szybko się czyta. Za szybko!
Całość? Gorąco polecam, jak dla mnie, książka jest świetna.

Mój patronat!
Jeśli widzicie na okładce jakiejś książki powyższe logo, to znaczy, że ta książka jest dobra!

1 komentarz:

  1. Zombie to zdecydowanie nie są moje klimaty, ale mam kolegę, który się w nich lubuje, więc nie omieszkam mu polecić :)

    Pozdrawiam,
    S.
    nieksiazkowy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń