czwartek, 7 lipca 2016

"Jesteś tylko moja" Meredith Wild



Dziękuję!
Główna bohaterka Erica Hathaway, mająca za sobą trudną przeszłość, postanawia zacząć życie na własny rachunek. Zaraz po skończeniu szkoły bierze udział w panelu dla inwestorów. Ci nie traktują jej zbyt poważnie. Zwłaszcza jeden, przystojny i arogancki Blake London, próbuje ją zbić z tropu.
Milioner Blake London dorobił się majątku na softwarze. Jest przyzwyczajony, że dostaje wszystko, czego chce. Zauroczony urodą Eriki chce ją jak najszybciej zdobyć. Aby to zrobić stara się pozyskać jej zaufanie . Blake odkrywa jednak jej tajemnice z przeszłości. Gra staje się niebezpieczna. 

Jak po samej okładce można się domyśleć, jest to powieść z rodzaju tych... jak ja to mówię "grzmotliwych". Dlatego też nie zaskoczył mnie zwrot z okładki "Dla tych, którzy uwielbiają Pięćdziesiąt twarzy Greya - ta seria jest genialna". Jednak trochę te słowa napawały mnie swego rodzaju lękiem... dezaprobatą, bo ja fanką Greya nie byłam, nie jestem i nie będę. Obawiałam się, że postać głównej bohaterki będzie mnie irytowała, że będzie ona tak samo tępa jak Anastasia vel Nieogarnięta "cnotka". Kamień z serca, postać Eriki taka nie jest. Całe szczęście! Chociaż Landon ociupinkę Kriszczjana przypomina, to jednak Landon wygrywa starcie. 

Zatem mój werdykt? "Jesteś tylko moja" jest lepsze od "Pięćdziesiąt twarzy Greya". 

Dobrze, pójdźmy trochę w fabułę... Mimo, że książka jest cieniutka, to przecież prócz opisów erotycznych, ma swoją historię, która zbyt porywająca nie jest, ponieważ mało mi w niej konkretów. Niemniej jest interesująca na tyle, aby książkę polubić. Erica to dziewczyna, która pragnie rozwoju swojej firmy, a Landon to przystojny milioner, który ma, tudzież może jej w tym pomóc. Mamy tutaj pewien schemat, który w tego typu powieściach jest raczej nie do przejścia; bóg seksu oraz pokrzywdzona przez los piękność, która nie jest zbyt pewna swoich wdzięków. I jak zazwyczaj irytują mnie takie schematy, tak tym razem przymknęłam na to oko. Może dlatego, że koniec końców Landon jest całkiem fajnym gościem? A może też dlatego, że Erica nie jest taką irytującą kobietą, która na każdym kroku doprowadza mnie do pasji? Pewnie te dwa aspekty przeważyły, bo żeby książka mi się spodobała, muszę polubić jej postaci. A bohaterów Wild łato jest polubić. 

"Jesteś tylko moja" to pierwszy tom z cyklu "Haker" i pewnie z ciekawości sięgnę po kolejny tom, chociaż nie sądzę, aby był on konieczny. Można było zamknąć wszystko w jednym tomie, niemniej skoro autorka ma pomysł na kontynuowanie powieści, to jestem ciekawa, co takiego wymyśli. 

Nie zachwycam się "Jesteś tylko moja", chociaż przyjemnie się ją czytało. Ta książka to taka odskocznia o tych cięższych powieści. Historia nie jest zobowiązująca, lekko i szybko się ją czyta, więc jeśli takowej powieści szukacie, to zwróćcie uwagę na powieść Meredith Wild. 

4 komentarze:

  1. To chyba nie dla mnie. Nigdy nawet mnie ta książka nie interesowała.. Grzmotliwe książki to chyba nie mój typ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię od czasu do czasu przeczytać coś takiego na odstresowanie, ale póki co w kolejce czekają inne powieści tego typu, więc raczej sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam nigdy tej książki, jednak może kiedyś po nią sięgnę, w celu zrobienia sobie przerwy od nieco "cięższych", czy poważniejszych książek :) Czasami warto wybrać coś lekkiego, szczególnie na wakacjach. Pozdrawiam, Darin Kr blog.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam jakiś miesiąc temu, i szczerze mówiąc zupełnie zapomniałam o niej. Czyli za serducho mnie nie złapała, ale skoro dotarłam do ostatniej strony, to nie mogła być zła ;)
    No i masz rację, była lepsza od Greya. W zasadzie ciężko być gorszym według mnie.
    Pozdrawiam ;)
    www.doinnego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń