niedziela, 10 lipca 2016

"Księga wieszczb" Erika Swyler

Dziękuję!

Cudowna powieść o potędze książek, rodziny i magii.
Simon Watson, młody bibliotekarz, mieszka samotnie w domu, który powoli osuwa się do zatoki Long Island. Jego matka utonęła w jej wodach, a młodsza siostra Simona, Enola, uciekła do cyrku.
Pewnego czerwcowego dnia, Simon dostaje tajemniczą starą księgę – uszkodzony przez wodę i nadwątlony przez czas dziennik właściciela wędrownego cyrku z końca osiemnastego wieku. Odnotowano w nim dziwne, magiczne zdarzenia – w tym utonięcie cyrkowej syreny. Od tego czasu w każdym pokoleniu w rodzinie Simona tonie „syrena”. Zawsze dwudziestego czwartego lipca. Ten dzień zbliża się wielkimi krokami…
Czy nad rodziną Simona ciąży klątwa i co to ma wspólnego z księgą? Czy Simonowi uda się rozwiązać zagadkę na czas i uratować Enolę?
"Księga wieszczb" to książka z tych magicznych, których nie ma wiele. Książka, która przenosi nas w inny wymiar, która zaskakuje i sprawia, że sami nie wiemy co mamy o niej myśleć. Jedno jest pewne, jest to czarująca i niepowtarzalna powieść. 

Nie spodziewałam się, że "Księga wieszczb" będzie książką, której akcja przez większość czasu dzieje się w cyrku (nie czytałam opisu, rzadko to robię). Przyznaję, że nie czytałam jeszcze nigdy książki, której przygoda dzieje się w takim magicznym miejscu. Cyrk zawsze kojarzył mi się z czymś niezwykłym. Z czymś... jakby to powiedzieć... Nieosiągalnym. Tyle tajemnic, tyle niesamowitych pokazów, wydarzeń. Raz w swoim życiu, w dodatku dawno temu, byłam w cyrku wędrownym, co prawda nie był to jakoś szczególnie pokazowy występ, bo dla dzieci. Niemniej i tak to wszystko było takie wciągające i nie do opisania. Erika Swyler pokazała mi cyrk zupełnie z innej strony. Pokazała mi coś nowego i... osobliwego. Coś, co sprawiło, że zatraciłam się w jej historii. I mam nadzieję, że i Wy zatracicie się w niej, jeśli dacie jej szansę. 

W "Księdze wieszczb" mamy tak jakby dwa światy. Ten "kiedyś" i ten "teraz". Oba są zupełnie inne od siebie, ale oba przypadły mi do gustu. A dzięki tej swojej inności miałam pewność, że nie pogubię się w fabule. Autorka wszystko skrupulatnie opisała, ładnie przedstawiła i dzięki temu, przyjemnie się czyta jej cudowną powieść. W ogóle spójrzcie na tę cudną okładkę. Jedna z piękniejszych, jakie mam w swojej kolekcji. Taka klimatyczna, no oczu nie mogę od niej oderwać. A na żywo jeszcze piękniejsza! 

Wiecie z jaką książką skojarzył mi się ten osobliwy klimat "Księgi wieszczb"? Z "Osobliwymi i cudownymi przypadkami Avy Lavender". Pierwsza przyszła mi na myśl właśnie ta książka. I przyznaję, że te dwie powieści są najbardziej osobliwymi powieściami, jakie kiedykolwiek miałam okazję przeczytać. Oczywiście "Księga wieszczb" ma nieco inny wydźwięk i zupełnie inną fabułę, niemniej ten niezwykły klimat jest ten sam. 

Nie będę streszczała fabuły, gdyż nie jest to w moim stylu. Dlatego napiszę tylko tyle: jeśli szukacie oryginalnych i powieści, które Was pochłoną... całkowicie, to polecam Wam tę przepiękną historię. Na pewno się nie zawiedziecie.

3 komentarze:

  1. Lubię oryginalne powieści, więc może się skuszę ;)

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie czytam tą książkę i faktycznie jest bardzo oryginalna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zwracałam większej uwagi na ten tytuł, choć ciągle go napotykałam. Dopiero Twoja recenzja sprawiła, że mnie zainteresował - potrzebuję książki, która przeniesie mnie w inny wymiar.
    Pozdrawiam!
    http://papierowenatchnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń