Tytuł: Niemożliwe
Autor: Nancy Werlin
Wydawca: Nasza Księgarnia
Data wydania: 15 czerwca 2011
"Jesteś zbyt ładna! – krzyknęła. – Wolałabym, żebyś była brzydka! Brzydka! I nie oczekiwała od życia zbyt wiele! – Miranda opierała się o ogrodzenie i przez pięć minut krzyczała w stronę Lucy, z okropnym grymasem na twarzy. Machała też rękami, wykonując dziwny gest, jakby chciała ochlapać córkę lub rzucić na nią klątwę. – Oczekuj mniej! Oczekuj mniej!
Lucy odkrywa, że wiele pokoleń temu na kobiety w jej rodzinie rzucono klątwę. Muszą wypełnić trzy niemożliwe do wykonania zadania, aby nie popaść w szaleństwo z chwilą narodzin pierworodnej córki. Jak ma sobie z nimi poradzić, skoro wysiłki jej przodkiń spełzły na niczym? Na szczęście Lucy może liczyć na pomoc opiekuńczych rodziców zastępczych i Zacha, przyjaciela z dzieciństwa, z którym zaczyna ją łączyć coraz więcej. Ale czy miłość i wsparcie najbliższych wystarczą, by pokonać odwieczne zło?
Nastrojowa książka inspirowana staroangielską balladą „Scarborough Fair” łączy w sobie tajemnicę, opowieść fantasy i romans." - opis wydawcyKsiążka jest tak banalna, że aż boli. Czytając ją nie wiedziałam w ogóle o co chodziło autorce tej powieści i gdzie tu sens tego wszystkiego co się w książce dzieje. Zadawałam sobie pytanie, czy czasem nie odłożyć książki na bok i nie zabrać się za inną - sensowniejszą, a do tej wrócić MOŻE za jakiś czas. Z opisu książka wydawała się interesująca i godna przeczytania, jednak po kilku stronach miałam dość. Dialogi płytkie i bezbarwne postaci uniemożliwiły mi czerpanie przyjemności z czytania tej powieści. Naprawdę chciałam dać jej szansę i dlatego też dobrnęłam do końca.
Chciałabym Wam przytoczyć plusy książki, ale jedynym z nich jest kompletnie niewykorzystany i niezrozumiały do końca pomysł na fabułę. Słowa na okładce mówią o klątwie więc byłam nastawiona na chociażby minimalistyczną mroczność i intrygujący wątek. Niestety się nie doczekałam. Miłość? Banalnie opisane rodzące się uczucie sprawiło, że mimowolnie przewracałam oczami i wzdychałam myśląc "o Boże kiedy to się skończy!" Odkupienie? No właśnie... Wątek odkupienia moim zdaniem niedopracowany, a szkoda, bo może poświęcenie czasu na bardziej rozbudowane i logiczne opisy uratowałoby chociaż trochę książkę.
Jak już wspomniałam kreacja postaci nie ma w sobie ani krzty oryginalności, no chyba, że za oryginalność weźmiemy pod uwagę ich płytkość i "przezroczystość". Nawet nie mogłabym powiedzieć, że są postaciami szablonowymi, bo chyba w niewielu książkach z jakimi miałam styczność mogłabym je porównać. Także nawet sami bohaterowie są nudni jak flaki z olejem i na pewno nie idzie się z nimi w żaden sposób utożsamić. Sama główna bohaterka jest traktowana jak któryś tam z kolei cud świata. Czemu? Kompletnie nie wiem co autorka miała w zamiarze to czyniąc. Drażniąco piękna, wspaniała, dobra, urocza itp. No ludzie! Ideał. Wszyscy zapatrzeni w nią jak w obrazek... Akcja z balem i sąsiadami, którzy to wychwalają jaka ona to piękna - mnie osobiście osłabiła. Jakieś takie to na siłę zrobione i strasznie sztuczne. Przybrani rodzice Lucy, Zach i reszta znajomych równie niewyrazista jak i sama bohaterka pierwszoplanowa. Matka biologiczna dziewczyny? Niby wykreowana na tą złą, ale tak śmiesznie, że aż sama byłam w szoku, że można coś takiego stworzyć. Wariatka? Psychicznie chorych ludzi lokuje się w szpitalach, a nie pozwala żeby robili burdy i rzucali się na ludzi. Więc kolejny banał powieści tak nierealny, że aż krew w żyłach mrozi. Sam Elfi książę był tak nudny i nic ciekawego nie wniósł moim zdaniem w powieść i moje pytanie podczas czytania "To jest ten wielki zły?" Jakoś tego nie odczułam, bardziej śmieszny i żałośnie próbujący podporządkować sobie wolę innych. Żadna postać mi się nie podobała. Wszystkie zapomnę pewnie jutro i nie mam zamiaru sobie ich przypominać. Tak chyba jeszcze nie było, żeby ani jedna postać nie zaskarbiła sobie mojej przychylności. Jak to mówią? Kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Akcja jest mozolna, mozolna i jeszcze raz mozolna! Nudziłam się strasznie podczas jej czytania, jednak nie traciłam nadziei i mówiłam sobie, że może w końcu się rozkręci. No cóż. Jednak się nie doczekałam. Jeżeli chodzi o nastrojowość książki? Owszem jest nastrojowa, jej fenomen polega na tym, że wprowadza ona czytelnika w senny nastrój.
Książki nie polecam nikomu, chyba, że ktoś tak bardzo łaknie poznać ten płytki świat Lucy to proszę bardzo. Bądź mogę ewentualnie polecić ją tym naprawdę niewymagającym czytelnikom. Starałam się być delikatna pisząc tą recenzję... no cóż, chyba mi to nie wyszło ;)
Chyba się nie skuszę ;p
OdpowiedzUsuńWłaściwie nawet notką na okładce mnie ta książka nie przyciąga. Po recce ca całkowicie mnie już do siebie tytuł zaraził i na pewno się na niego nie szarpnę. Ja się w podobny sposób przejechałam na Drżeniu - zachwalano, zachwalano, a ja miałam ochotę rzucić książką o ścianę. powstrzymałam się, bo była pożyczona od koleżanki:/
OdpowiedzUsuńrecenzja znakomita. A książce podziękuję
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na półce i mimo wszystko mam zamiar ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążka zainteresowała mnie ze względu na fabułę, ale skoro nie polecasz to nie sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńBrrr... Czytałam, a raczej próbowałam czytać to coś, ale poddałam się. Puściłam ją w świat, żeby przypadkiem do niej nie wracać.
OdpowiedzUsuńPS. Jak będziesz się wybierać na targi to daj znać kiedy konkretnie będziesz ;)
Miałam zamiar przeczytać, ale... Wielkie dzięki za ostrzeżenie, niepotrzebnie zmarnowałabym czas, pieniądze i wytrzymałość mojego mózgu;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I raczej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie :)
OdpowiedzUsuńO matko, dobrze, że jej jednak nie kupiłam :)
OdpowiedzUsuńDobiłaś mnie swoja recenzją, książkę kupiłam jakiś czas temu i liczyłam na udaną lekturę, a tu taki Zonk, no żałość...
OdpowiedzUsuńTematyka wydaje się ciekawa, ale jeśli faktycznie jest taka płytka to dziękuję bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wcześniej chciałam kupić tą książkę, ale teraz się zastanowię nad tym.
OdpowiedzUsuńSkoro nie polecasz, to raczej po nią nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuń