Dziękuję!
Wiktoriańska Anglia. Amy, porzucona jako noworodek w śnieżnej zaspie, trafia do pobliskiego dworu w Hatville, lecz właściciele wspaniałej posiadłości i zatrudnieni w niej służący okazują się zimni i niegościnni.
Jedyną jej przyjaciółką jest dziedziczka, olśniewająca Aurelia Vennaway, która znalazła małą Amy w śniegu. Kiedy Aurelia umiera w młodym wieku, dziewczyna jest zrozpaczona. Wtedy znajduje ostatni podarunek od Aurelii – plik listów z zaszyfrowaną wiadomością. Siedemnastoletnia Amy wyrusza w podróż po Anglii, aby odnaleźć skarb. Jeśli odkryje tajemnicę, zmieni całe swoje życie.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to cudowna okładka. Prosta, ale jakże ujmująca dla osób, które lubią powieści tego typu. Kolejna rzecz, to pierwsze zdanie z opisu "Wiktoriańska Anglia, mroźny zimowy poranek". Tyle wystarczyło, abym zwróciła na nią uwagę. No i te tajemnice w tytule... Lubię tajemnicze przygody, więc nie mogłam przejść obok "Tajemnic Amy Snow" obojętnie i Wam też nie radzę!
Jak z opisu można wywnioskować, główna bohaterka Amy, nie miała łatwego startu w życie. Właściwie dzieciństwo oraz wiek dojrzewania również nie był dla niej czymś przyjemnym. A wszystko za sprawą państwa Vennaway, a raczej Lady Vennaway, która wprost nienawidziła młodziutkiej Amy. W dodatku na każdym kroku to okazywała. Jedyną jej przyjaciółką i powierniczką była Aurelia, która mimo, iż wiele nie mogła wskórać, to robiła co mogła, aby życie Amy nie było piekłem. Wydawać by się mogło, że Amy wszystko wie o swojej przyjaciółce, że są sobie jak siostry... Jednak wydarzenia, jakich jesteśmy świadkami, mówią nam co innego...
Amy po śmierci swojej przyjaciółki wyrusza jej śladem, by odkryć sekrety Aurelii. Dzięki tej podróży dziewczyna odnajduje samą siebie. Poznaje życie i co więcej, nie boi się go. Doświadcza pierwszej miłości, porażek, smutków i poznaje prawdziwych, oddanych jej przyjaciół, a co więcej... Rozkwita. Niczym brzydkie kaczątko przeistacza się w olśniewającego łabędzia i nabywa odrobinę pewności siebie.
Co bardzo spodobało mi się w tej książce, to wszystkie wydarzenia, opisy i postaci. Można ująć, że wszystko mi się spodobało. Nie będę szukała na siłę minusów, bo ich nie dostrzegam. Chociaż ten sekret Aurelii, kiedy wychodzi już na jaw, mógłby zostać bardziej rozwinięty, że tak powiem... Urwał się tak nagle i co do tego mam lekkie "ale". Jednak takie leciutkie, ponieważ te wszystkie relacje, konwenanse, maniery i cały ten świat wiktoriańskiej Anglii bardzo mnie zauroczył. Zawsze kiedy czytam książki, w których akcja toczy się we wcześniejszych latach, cząstka mnie przenosi się do tamtego świata. Lubię czuć ten klimat i "Tajemnice Amy Snow" dały mi taką możliwość.
Komu polecam tę książkę? Hmm... Płci pięknej. Drogie panie, jeśli lubicie książki Austen czy sióstr Bronte, to zapewne polubicie książkę Tracy Rees.
A mnie się bardzo podobała. Taka czarowna i z klimatem.
OdpowiedzUsuńOjej, brzmi naprawdę ciekawie. :) Lubię książki umieszczone w dawnych czasach, można się oderwać od ponurej teraźniejszości. :> Dopisuje do listy i będę miała na nią oko. :3
OdpowiedzUsuńZastanowię się nad nią :))
OdpowiedzUsuńooo zapowiada się świetnie! okładka jest śliczna, a wiktoriańska Anglia przyciąga jak magnes!
OdpowiedzUsuńSuper recenzja, jak będę miała okazję to na pewno sięgnę po Tajemnicę Amy Snow :D
Pozdrawiam cieplutko!
Book Princess
lovelybookprincess.blogspot.com
Zdecydowanie mam zamiar ją przeczytać! :)
OdpowiedzUsuń